… czyli, w jaki sposób można dotrzeć na najdalej na południe wysuniętą chińską prowincję?
Jeżeli chcecie dostać się na chińskie tropiki, to prawdopodobnie zrobicie to drogą lotniczą na jeden z dwóch międzynarodowych portów na wyspie. Oba mają gęstą siatkę połączeń z innymi chińskimi prowincjami, jako że wyspa jest nastawiona na wewnętrzną turystykę. Dopełnieniem tego są rejsy do większości stolic państw regionu z wyłączeniem Wietnamu, z którym Chiny są w sporze terytorialnym o archipelagi niezamieszkałych wysp i atoli na morzu południowochińskim na południe od Hainan’u.
Wyspa jest zmilitaryzowana i widać, że pełni dla Chin ważną rolę w dominacji w regionie. Natknęliśmy się tutaj na wojskowe lotniska, bazy łodzi podwodnych i bunkry rozsiane po plażach, co jednak nie burzy w żaden sposób wypoczynkowej atmosfery.


Wracając do transportu, Haikou – Melian jest głównym portem lotniczym wyspy. Znajduje się na jej północno-wschodnim krańcu, kilkanaście kilometrów od centrum miasta. Został zbudowany na przełomie wieków i obecnie obsługuje ruch na poziomie 24 milionów pasażerów (Okęcie to 18 mln), z czego znakomita większość przypada na ruch krajowy.
Jako, że w Chinach mają rozmach, to przy okazji budowy lotniska doprowadzili pod terminal krajowy szybką kolej w tunelu.

Stare lotnisko zostało zaorane, a z pasa startowego powstała aleja Guoxing, przu której znajduje się muzeum Hainanu. Na jej przedłużeniu powstał nowy, wschodni most, który ułatwił wyjazd na wschód w kierunku Wenchang oraz nowego lotniska.

Bazę (Hub) mają tutaj lokalne Hainan Airlines, które poza lotami krajowymi, oferują połączenia do Australii, Singapuru czy Tajlandii – maszynami takimi, jak Boeing 787 Dreamliner. Na własną rękę, podczas wojaży po regionie najłatwiej dostać się tutaj właśnie z Singapuru tanimi liniami Scoot i Jetstar lub z Hong Kongu przez lokalne Hong Kong Airlines, którymi my przylecieliśmy. Bezpośrednich lotów do Europy nie ma.
Drugie lotnisko to Sanya Phoenix International na południu wyspy w – można by powiedzieć – wakacyjnej stolicy Chin (taki nasz Sopot). Mimo, że miasto jest dużo mniejsze od Haikou (ok. 0,5 mln mieszkańców), to właśnie tutaj skupia się większa część ruchu turystycznego. Wobec tego, relatywnie małe lotnisko obsługuje 20 mln pasażerów rocznie. Śmiało możemy stwierdzić, że to nie jest przypadek i właśnie tutaj warto spędzić swój urlopowy czas bardziej niż w Haikou. Mimo wszystko trzeba pamiętać, że w ostatnich latach infrastruktura na wyspie rozwinęła się na tyle mocno, że przemieszczanie się stało się łatwe i komfortowe. Podróż pociągiem z Haikou do Sanya zajmuje niecałe 2h i kosztuje 30-50 PLN za drugą klasę, która jest bardzo komfortowa (5 miejsc na szerokość wagonu i dużo miejsca na nogi).

Z lotniska w Sanya możemy też polecieć bezpośrednio do Moskwy i Londynu. Jest też więcej niż z Haikou możliwości dostania się tanimi liniami z regionu. Poza Jestarem z Singapuru możemy dostać się tu linią Air Asia z drugiego lotniska Bangkoku (Don Muang) oraz Chang Mai. Jest też masa mało przydatnych dla nas lotów do miast rosyjskiej dalekiej północy, dla których Hainan od dawna był miejscem wypoczynku. Warto to wiedzieć, bo na wyspie innych białych turystów nie spotkaliśmy. Tak więc, jak ktoś Was zaczepi na ulicy, to nie będzie się pytał skąd jesteście, tylko od razu wystartuje po rosyjsku.

Zanim spróbujecie zaplanować podróż, warto zorientować się, jak działa nowa polityka bezwizowa, która obejmuje Polaków. W naszym przypadku najpierw kupiliśmy bilety, a potem zaczęliśmy się interesować szczegółami. Okazuje się, że intencją tej nowej procedury było promowanie zorganizowanego ruchu turystycznego, bo jednym z warunków zwolnienia z wizy jest to, abyśmy byli do 24 godziny przed przyjazdem zarejestrowani przez lokalne biuro turystyczne. Ich lista wraz z opisem znajduje się TUTAJ. Pamiętajcie, że tu się zmienia tak wiele, tak szybko, że warto wszystko samemu zweryfikować.
Wobec tego wydawałoby się, że pies pogrzebany i samodzielny turysta nic nie wskóra. Okazuje się, że nie do końca, bo jeśli kupicie bilet i zarezerwujecie hotele na dowolnym z portali, to jest jedno biuro, które za drobną opłatą (25 USD za osobę) podżyruje Wam promesę i będziecie mogli wjechać bez wizy. Wystarczy napisać do panii Lindy, której adres, jako jednej z kilku osób, znajduje się w oficjalnej notatce (większość Chińczyków na potrzeby kontaktu z ludźmi spoza Chin dobiera sobie angielskie imię) – 2978903872@qq.com. Wiem, że z punktu widzenia bezpieczeństwa i sposobu, w jaki dziś podróżujemy, wydaje się to co najmniej dziwne, ale musimy pamiętać, że z naszej perspektywy całe Chiny są dziwne. Zdobycie pozwolenia na wjazd tam to przedsmak.

To, o czym nas pani Linda uświadomiła, to fakt, że ruch bezwizowy nie uprawnia do opuszczenia wyspy, co de facto oznacza, że aby skorzystać z jej usług potrzebny jest nam bilet – ten, na którym z Hainanu wylatujemy, jak i na niego przylatujemy poprzez port zagraniczny. Hong Kong spełnia te warunki (mimo, że jest chińską prowincją), ale już przesiadka w jakimkolwiek innym chińskim mieście, nie. Ponieważ nasz powrót zakładał podróż przez Pekin, nie mogliśmy skorzystać z warunkowego ruchu bezwizowego i musieliśmy się pofatygować po zwykłą wizę turystyczną. Szkoda, że co najmniej 10 naszych rodaków z tego samego lotu nie doszło do tych wniosków zanim zaczęli pakować bagaże na wyjazd…
Na wyspę najłatwiej i najtaniej jest się wybrać z przesiadką w jakimś chińskim mieście i wyrobić normalną wizę turystyczną, co jednak jest pewny wysiłkiem i wydatkiem. Ruch bezwizowy wydaje się atrakcyjny dla rodaków wypoczywających przez dłuższy okres w Azji południowo-wschodnej i chcących zrobić sobie ciekawą odskocznię.
Trzeba jednak pamiętać, że aby turystyka po Chinach była bezstresowa, warto jest zapewnić sobie lokalnie dostęp do internetu i sieci VPN. To rzeczy, które trzeba wykonać zanim znajdziemy się na miejscu. O tym – co jeszcze trzeba przygotować, żeby mieć udany wyjazd oraz jak wygląda ubieganie się o wizę – będzie w jednym z kolejnych wpisów.
Mariusz